12 maja 2024r. Imieniny: Pankracego, Dominika, Domiceli
Gospodarz strony: Andrzej Dobrowolski     
 
 
 
 
   Starsze teksty
 
Co widać i czego nie widać

 
http://www.czasgarwolina.pl           Fryderyk Bastiat opisał zjawisko niedostrzegania przez ludzi utraconych szans rozwojowych, utraconych możliwości życiowych, możliwych a niezrealizowanych pożytków.

          Walcząc z pomysłem zlecania przez rząd prac publicznych dla nakręcenia koniunktury – oczywiście po podwyższeniu podatków - wykazywał jak krzywdzący jest to plan.

           W książeczce „Co widać i czego nie widać” dał przykład sztucznego nakręcenia koniunktury oparty o wybryk chuligana. Do witryny rzeźnika podbiega chuligan, wybija kamieniem szybę i ucieka. Przez to rzeźnik musi wynająć szklarza, który wstawi nową szybę. Rzeźnik sięga więc do oszczędności i zleca wstawienie szyby. Ktoś powie: „I dobrze, bo zamrożone pieniądze rzeźnika poszły w ruch, i nakręcają przedsiębiorstwo szklarza, a potem innych ludzi”. Łatwo to powiedzieć, bo to widać. Ale nie widać, że pieniądze, które rzeźnik wydał na szybę, miały być wydane na uszycie rzeźnikowi nowych spodni u krawca, i krawiec na tym wszystkim stracił. Tego nie widać. A więc nie widać i tego, jakie dziedziny życia zdusi podniesienie przez rząd podatków.

           Ekonomiczną uwagę Bastiata o tym, że warto patrzeć na ukryte aspekty rzeczywistości, można wspomnieć w innej sferze życia - w kontekście polityki rozwojowej Garwolina.

           W Garwolinie w ostatnim dziesięcioleciu za dziesiątki milionów złotych przebudowano szkoły, przedszkola, ulice; rusza budowa basenu. Można by powiedzieć, że od strony materialnej Miasto modernizuje się i w niektórych kwestiach podnosi się jakość życia mieszkańców. To widać.

            A czego nie widać?

            Nie rozrastamy się jako Miasto, nie przybywa mieszkańców. Wciąż nie zostały zdjęte administracyjne utrudnienia dla zabudowy mieszkaniowej przedmieść – pod Budzeniem, i pod Koszarami, a dopiero niedawno stało się to za Zawadami. Nie z winy radnych, tylko z powodu niedostarczenia radzie do zatwierdzenia projektów planów zagospodarowania przez złośliwych i upokarzających radę wykonawców.

          Jaki wzrost wartości dałoby stworzenie planów na tych 160 hektarach, które wciąż oczekują na przekwalifikowanie? Jeżeli każdy metr przekwalifikowanej ziemi zyskałby jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki 25 złotych, to cały ten areał – 40 milionów. A na nich stanęłoby w przyszłości 600 domów za 240 milionów złotych wniesionych przez samych inwestorów jako wkład własny w rozwój Miasta. Przy drogach przelotowych nowych dzielnic zaistniałyby małe firmy.

            W przyszłości za ulicą Mieczników, czyli pod Puznowem – można by dać miejsce blokom, a to w konsekwencji mogłoby dać kolejne nakłady setki milionów złotych. O! To byłby rozwój! Za kwotami mamony kryje się skala korzyści: przybycie nowych mieszkańców, zatrzymanie w Mieście młodego pokolenia, pracowita aktywność tych ludzi w Garwolinie, nowa produktywność, wzrost zamożności właścicieli ziemi – ich przejście do klasy średniej. I następujący po tym naturalnie wzrost jakości życia w dobrze rozplanowanej przestrzeni. Bezpośrednio lub pośrednio – wszyscy mieszkańcy zyskaliby na wzroście Miasta. Polska składa się z 300 Garwolinów – jeśli one będą się rozwijać, to i Polska będzie.

            Garwolin nie wzrasta a tymczasem inne miasta rozwijają się dynamicznie, bo w świecie istnieje spontaniczny trend urbanizacyjny – mieszkańcy wsi przenoszą się do miast. „Kto nie idzie naprzód ten się cofa” – mówi przysłowie, i pasuje jak ulał do naszego Miasta.

            Nie jest tylko tak, że nie pozyskujemy nowych mieszkańców z okolicznych gospodarskich miejscowości, bo przeprowadzają się oni do innych miast. Nasi rodowici mieszkańcy wyprowadzają się do Sławin, Sulbin, Puznowa, Rębkowa!

           Dalekie wyprowadzki garwolinian i naszych wiejskich sąsiadów mają znaczenie kulturowe – oznaczają wykorzenienie duchowe, pękanie struktury dobrej społeczności, przeprowadzki do amorficznych społeczności wielkich miast.

             Ponieważ jednak nie widać czegoś co mogłoby być a nie jest, to znaczy zabudowy przedmieść i prawdziwego rozwoju, wielu prostodusznych garwolinian bierze poważnie samochwalstwo władzy twierdzącej, że Garwolin rozwija się.

            Garwolin ma od 20 lat 16 500 mieszkańców. Demograficzna stagnacja. Plus nowe metraże instytucji i kolorowe fasady domów. To nie czarnowidztwo, to fakt. Rozwój w ubiegłym dwudziestoleciu oznaczałby wzrost liczby mieszkańców do – powiedzmy - 23 000 mieszkańców i zrastanie się z okolicznymi miejscowościami, mającymi dziś elementy charakteru miejskich dzielnic (przemysł, kolej, piękne szkoły). Jedynym elementem prawdziwego rozwoju jest zaistnienie Avonu i plany dzielnicy przemysłowej.

             A przecież znamy przykłady dobrych decyzji urbanistycznych z przeszłości grodu nad Wilgą (choć były związane z nieuczciwymi wywłaszczeniami). Wykreowanie Koszar na południe od Miasta 100 lat temu, a także rozwój z lat PRL z wykreowaniem osiedla Stacyjna sięgającego pod Wolę Rębkowską i osiedla Kościuszki – Romanówka, sięgających w stronę Miętnego to namacalny przykład poprawnej urbanistycznej myśli. Między innymi dlatego Miasto urosło z 4000 mieszkańców w 1944 do 16 500 w 1990. Przecież Garwolin nie może rozwijać się do centrum, ku nadrzecznym bagnom. Trzeba, by Miasto wychodziło na piękne wysoczyzny na przedmieściach pod Budzeniem i pod Lucinem.

           Tekst ten dedykuję pamięci pani Marii, mojej niegdysiejszej sąsiadki z ulicy Polskiej, która zmarła niedoczekawszy radości przekwalifikowania swej ziemi pod Budzeniem na cele mieszkaniowe i możliwości obdarowania nią swych dzieci. Jak widać w perspektywie konkretnej osoby „opóźnić plany” może oznaczać „nie zrobić ich nigdy”, ku uciesze tych, którzy mają na sprzedaż drogie działki.

             Ktoś powiedział: „Sprawiedliwości nie było, nie ma, i nikomu nie jest ona potrzebna”. Widocznie takim myśleniem obdarowano go w jego instytucji, która od swych pracowników wymagała bezwzględnego posłuszeństwa, a nie  s u m i e n n y c h  decyzji. Ot, taki służbowy ateista - nihilista.

                                                                                                                                           Andrzej Dobrowolski

            Poniżej zamieszczamy tekst polemiczny pana Andrzeja Cendrowskiego, dziękując za jego przesłanie. Tekst wyraża opinię autora. 
                                                                                                                                                         A.D.

            
Miasto i jego władza musi być regulatorem i inicjatorem rozwoju

 

          Cieszę się Panie Andrzeju (proszę wybaczyć mi tę odrobinę poufałości), że napisał Pan tekst o przyczynach braku rozwoju Garwolina. O wielu aspektach tego braku myślę podobnie. Pamiętam też starszy Pana tekst, o założeniach urbanistycznych rozwoju Garwolina, o pracy studentów urbanistyki, którzy stworzyli autorską wizję rozwoju Garwolina także. Szkoda, że poza Panem nikt się nią nie zainteresował. Mam nadzieję, że wystąpienie Pana Leszka nie przejdzie bez echa, że dojdzie do wymiany poglądów między przedstawicielami głównych sił w Radzie Miasta i pasjonatów, i będą to głosy konstruktywne.

 

          Jeżeli dobrze zrozumiałem to co Pan napisał, to postawił Pan następujące tezy:

.

          1.Przez ostatnich 20 lat inwestowano i modernizowano intensywnie w infrastrukturę (szkoły, drogi, chodniki, wodociągi, kanalizacje, oczyszczalnię itp.), a rozwoju Garwolina (rozumianego jako wzrostu liczby mieszkańców , rozwoju biznesu), zagregowanego  efektu  wszystkich tych wysiłków i nakładów brak.

 

             2. Są też przykłady (niestety z tego „gorszego” okresu w historii), kiedy budowano nowe blokowiska, wyznaczano i tanio sprzedawano działki miejskie pod nowe osiedla domków jednorodzinnych, powstawały masowo nowe miejsca pracy. Garwolin rósł jak na drożdżach.

 

            3. I  RECEPTA . To nie podatki i dokonywane dzięki nim inwestycje publiczne kształtują rozwój miasta. To niewidzialna ręka rynku, gra popytu i podaży, prywatna inicjatywa, ludzka zaradność (od 2007 r modne słowo – chciwość), wspomagane sprzyjającymi decyzjami administracyjnymi, gwarantują właściwy rozwój.

 

           Niestety z tą receptą nie mogę się zgodzić bez zastrzeżeń.

 

           AD1/  Dlaczego duże nakłady na modernizacje i inwestycje w infrastrukturę nie przyniosły efektów? Dlatego, że nie szły za nimi decyzje i inwestycje wspomagające efekt mnożnikowy tych nakładów. Nie wyznaczano nowych miejskich i prywatnych działek budowlanych, nie uzbrajano tych terenów, niewiele czyniono dla pozyskania nowych inwestorów. Pamiętam rozterki aktualnego Burmistrza, czy zainwestować miejskie środki w kawałek drogi dojazdowej do ówczesnej ESMERALDY (powstałej na terenach prywatnych – nie miejskich). Oczywiście przy chronicznym deficycie budżetowym Miasto sprzedaje co bardziej atrakcyjne nieruchomości miejskie, lecz celem tych transakcji jest wyłącznie ratowanie miejskich finansów, a nie kształtowanie poprzez nie (kosztem przychodu)  dalszego rozwoju, poprzez domaganie się od potencjalnych nabywców ściśle określonych inwestycji. np. centrów handlowych z parkingami, hoteli, firm, osiedli mieszkaniowych z placami zabaw itp.

 

          Miast tego, Miasto poprzez swój niepohamowany merkantylizm spekulowało i nadal spekuluje na rynku nieruchomości, podbijając ich ceny i w efekcie końcowym działając  na swą niekorzyść. Dlatego, że większość nabywców co atrakcyjniejszych nieruchomości miejskich, traktuje te  inwestycje jako alternatywną formę oszczędności, licząc na dalszy wzrost ceny nabytego gruntu. Po drugie, wysokie ceny gruntów ograniczają zapał inwestycyjny potencjalnych inwestorów. Po trzecie, bez względu na trudności zawsze znajdą się inwestorzy którzy zechcą inwestować szukając szansy zwykle tam gdzie taniej, a to oznacza większe koszty związane z budową dla nich infrastruktury miejskiej. Efekt tych wszystkich procesów jest taki, że bloki sąsiadują z placami targowymi, lub halami logistycznymi, Inwestorzy którzy zakupili działki rolne, a następnie zamienili je w budowlane  poprzez różne grupy nacisku dążą do jak najszybszego ich uzbrojenia, oczywiście na koszt wszystkich mieszkańców (bez opłaty adiacenckiej). Zacierają się kryteria rządzące decyzjami uruchamiającymi te inwestycje. To nie Miasto wyznacza  nowe kierunki swego rozwoju  i stymuluje decyzje inwestycyjne inwestorów, to inwestorzy poprzez swoje decyzje wymuszają nieracjonalne ekonomicznie inwestycje infrastrukturalne Miasta. Przykład, proszę przeanalizować harmonogram inwestycji miejskich w latach poprzednich i na lata 2011  - 2018,. a także opłacalność ekonomiczną inwestycji infrastrukturalnych wodno – kanalizacyjnych.

 

           AD2/ Niestety, bez nowych o przystępnych cenach terenów inwestycyjnych, miejskich i prywatnych  nie przybędzie nowych mieszkańców, pracujących, kupujących i płacących podatki które z kolei zwiększą możliwości inwestycyjne Miasta. Bez terenów inwestycyjnych i ulg w podatkach dla dużych inwestorów nie będzie nowych miejsc pracy w dużych ilościach i wpływów do budżetu z podatku CIT. Bez opłaty adiacenckiej i planistycznej nieliczni będą się bogacić na koszt przeważającej większości. Przecież te wszystkie inwestycje infrastrukturalne dokonywane są przede wszystkim dzięki podatkom nas wszystkich. Dlaczego beneficjenci tych inwestycji nie mogą ponosić obciążeń w związku ze wzrostem wartości ich nieruchomości, zgodnie z obowiązującym prawem?

 

           Jeden z internautów oceniając strategię i  efekty miejskiego rozwoju ostatniego dwudziestolecia, napisał ”umiarkowana opcja powolnego rozwoju„. Nic dodać nic ująć.

 

          AD 3/ Od czasów Reagana kiedy rozpoczęto demontaż ograniczników na rynkach finansowych i nie tylko, zaaplikowanych Ameryce w latach 30 ubiegłego wieku. ( po Wielkim Kryzysie) narastało przekonane że państwo nie powinno wtrącać się do gospodarki, że inicjatywa ludzka i niewidzialna ręka rynku są najbardziej optymalnymi regulatorami procesów rynkowych, gospodarczych.  Apogeum tych trendów wystąpiło w  początkach naszego wieku kiedy uznano, że chciwość jako siła sprawcza wszystkich procesów gospodarczych jest o.k. Nawet w Polsce jeszcze nie tak dawno twierdzono, że należy ograniczać podatki dla najbogatszych i tak czyniono, argumentując, że środki które na tych podatkach zaoszczędzą ,wydadzą na nowe miejsca pracy w Polsce, a nie wywiozą do któregoś z rajów podatkowych, wspomagając tamtejszą gospodarkę. Cóż, rok 2007 obnażył fałsz tych wszystkich twierdzeń. Okazało się, że państwo jest o.k. tak samo jak większe podatki i regulatory procesów gospodarczych. Uznano, że niewidoczna ręka rynku oczywiście może uzdrowić sytuację , sprowadzając nas wszystkich do epoki kamienia łupanego. Skończył się czas doktrynerów , nastał czas pragmatyków i wizjonerów nowej przyszłości.

 

              Dlatego uważam że:

 

            1.To władza samorządowa winna aktywnie i z namysłem stymulować rozwój Miasta, wykorzystując w tym celu wszelkie dostępne instrumenty administracyjne i fiskalne.

 

            2. W swych działaniach nie powinna być doktrynerską, raczej pragmatyczną, twórczo adoptującą znane sprawdzone rozwiązania, nie stroniąca jednak od nowych innowacyjnych rozwiązań.

 

            3.Posiadać i realizować długoletni plan rozwoju, przefiltrowany przez, w miarę powszechnie akceptowane kryteria naboru do niego zadań. 

                                                                                                                                          Andrzej F. Cendrowski

.